byśmy się w niego wpatrzyli. Zaraz na oko przedstawiał się uderzając oryginalną postawą: mały, zwinny, ruchawy, zaschły, trochę krzywy, bo jedno ramię miał znacznie niższe od drugiego, blady na twarzy, nieco zyzowaty, bez brody, bo mu ta w upokarzający sposób rosnąć nie chciała, z długiemi pejsami, prostemi, ciemnej barwy, miał coś w sobie dziwacznego, zagadkowego. Oczy biegające, żywe, błyszczące, zdradzały w nim wewnętrzną gorączkę. Mówił prędko, niezrozumiale i bełkotliwie, a całe ciało towarzyszyło ustom, wyginając się dziwnie; szczególnie wyższe jedno ramię co chwila podrzucało się konwulsyjnie. Najmniejsza rzecz, byle nie w porę i nie po myśli zrobioną lub powiedzianą była, niecierpliwiła go nadzwyczajnie; wówczas uśmiech ust gniewliwy, wejrzenie oczu iskrzących, ruch postaci połamanej, miały w sobie coś szatańsko złego. Juchim zaperzony, miotał się jak opętany. W chwilach spokojnych, prócz nałogu szyderstwa ze wszystkiego i ze wszystkich, był wcale pospolitym żydem. Znano go jako najzręczniejszego z handlarzy, najczynniejszego z szachrajów, i nie obeszła się żadna trudna sprawa żydowska, żeby w niej palców nie umoczył. Niepospolita przebiegłość, znajomość ludzi i miejscowości, umysł żywy, upór w postawieniu na swojem nadzwyczajny, były przyczyną może, że mu się wszystko, co przedsiębrał, zwykle udawało. Żydzi jeździli do niego na poradę z daleka, przyjmowali go do spółek zyskując sobie w ten sposób jego pomoc, a nie było prawie wypadku, żeby mu się noga pośliznęła. Czem Juchim handlował, co było jego zajęciem? trudno to powiedzieć. Najczęściej w podróżach, przejazdem tylko w domu, kupował, sprzedawał, mieniał najrozmaitsze przedmioty.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom I.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —