potrafim. Ale to fraszka. Pani tu kilka razy przysyłała po ciebie; czegoś jej tam potrzeba!
— O! ba! Toż człowiek wszędzie razem być nie może; niech pani poczeka, są pilniejsze rzeczy.
To mówiąc weszli do środka.
Posądzam was może niesłusznie kochani czytelnicy, że nie zrażeni jeszcze drobnostkowością moich opisów, gotowiście żądać, abym wam przedstawił mieszkanie państwa Boikowskich?
Stanie się zadość woli waszej, chociaż tylko przeczutej. Powieść zawsze ma na celu wystawić jak najwięcej stron życia, które wzięła za przedmiot swych studjów; chętnie więc maluje nawet zewnętrzną jego postać, gdyż to co otacza człowieka, wiąże się z nim potężnie i charakteru jego tajemnice odsłania.
Pierwszy pokój, bo izbą nie godzi się go już nazywać, jak się zaraz przekonacie, pomimo, że był niski, bez sufitu i ściany miał grubo a dość garbato powylepiane; starannie jednak pracował nad pokryciem swych ułomności. Krzywe, maluśkie okienka o czterech szybach, prostowały i powiększały firanki, podłoga była nowa i olejno wymalowana; w jednym kątku stała kanapa i stół, na którym w szklance woniał kwiatów bukiecik; w drugim komoda serwetą kolorową pokryta, szklankami rzniętemi posrebrzanemi i różnemi gracikami podejrzanego smaku przybrana. Pod samem oknem wyciągał się stary szesląg skórą obity.
Na ścianach wisiały w czarnych ramach różne nieszczęść ludzkich nieszczęśliwe przedstawienia, jako to: Paweł i Wirginja, Atalla, Genowefa Brabantska, Heloiza z czułym Abellardem, a nawet, jeśli się nie mylę, i bardzo małpowato wyglądająca Franczeska. W miejscu,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom I.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.