Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom I.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

ścia. Ale jak nic na świecie nie jest bez boleści i kropli goryczy, w początku bezdzietność, potem powolna utrata majątku, zatruły im pożycie. Żacki, pomimo starań, mimo pracy najusilniejszej, całkiem oddany usłudze społeczeństwa, gotów do ofiar z siebie, ujrzał w rękach swych powolnie topniejące zapasy i dostatki podkomorzych. Jakaś fatalność narażała go na ciągle straty, a przyjście na świat córki, dla której pragnął majątku, ta myśl że tracił nie swoje, ciężko go bolały. Ale im żywiej wysilał się na wydźwignienie zachwianego majątku, pragnąc przywrócić do kwitnącego stanu, tem zdaje się szybszym krokiem szło wszystko ku ruinie. Gospodarstwo było najlepsze, dochody znaczne, cóż kiedy nadzwyczajne wydatki, podróże, mieszkanie w mieście i coś niepojętego, tajemniczego, jak robaki toczyły zbiór jego. Józef tracił chwilami głowę i niemal rozpaczał, brał się z całą mocą duszy do niewdzięcznego zadania, a podołać mu nie umiał.
Tymczasem i żonie choroba młodości, z której była zupełnie wyszła, po niejakim czasie odzywać się poczęła. Potrzeba było szukać lekarzy i jeździć do nich i znowu tracić dla odzyskania zdrowia. Gdyby nie to przypomnienie bolesne, że na świecie nigdy się szczęścia dobić nie można, bo tysiącem dróg lecą na nie cierpienia, jak pszczoły na zapach miodowego kwiatu, gdyby nie obawy o przyszłość żony i dziecka, Józef byłby zupełnie szczęśliwym. Przywiązanie wzajemne małżonków do siebie, oparte na szacunku, wzmocnione dziwną charakterów harmonją, codzień stawało się silniejszem, codzień zdawało się wzrastać. Tymczasem życie poczciwego męża Anieli biegło, pędzone ciągłą dla ludzi pracą. Znajomość prawa, znana jego szlachetność i rozum, je-