Sparł się o uszak ubogi, i w pokornej postawie, tak począł mówić z cicha:
— Już to wiecie panie Stanisławie dobrodzieju, że nigdybym nie przyszedł do takiego nieszczęścia, żeby mnie ten skurczypałka szatan nie prześladował...
— Powiedz lepiej nałóg — przerwał Stanisław.
— A z czegóż ten nałóg, kiedy nie z szatana! — odparł wzdychając pijak. — Znaliście mnie, widzieli; nikt mi nie powie żebym co niepoczciwego w życiu zrobił, żebym ukradł, żebym skłamał, żebym...
— No, no, nie chwal się.
— Co to i wspominać, gorzej tylko serce boli; wszystkiemu winien skurczypałka. Jeszcze jakiem był kredencerzem u nieboszczyka, świeć Panie nad duszą jego, toć mi się wódka i nie śniła; jednego razu...
— Mówiłeś mi to już do syta... wiem...
— Bo taki tak prawda; pierwszy raz com się tej gorzałki napił, to mnie djabeł pokusił. Przysięgnę że on. Byłem za potrzebą dworską u Moszka, a wiecie że nie pijałem; wchodzi ktoś, przyjechał skurczypałka na czarnym koniu, przystojnie odziany, surdut sajetowy, ale śmierdział bestyja! Niby jakiś majster, niby oficjalista od smoły, myślałem sobie, a grzeczny jak chleb z miodem. Ja sobie stoję z boku, ten ni z tego ni z owego do mnie obcesem, w gawędę, w różne czułości, a nakoniec tyć!... kieliszeczek wódki mi stawi. Ja mu mówię że nie piję, nic to, jak zaczął prosić, jak zaczął psia wiara molestować, — ha! myślę sobie, kieliszeczek, nie otruję się i wypiłem. A to mnie i zgubiło... słowo honoru. Nazajutrz spojrzę a ja w karczmie leżę, a ów jegomość już dmuchnął; tyleż go i widziałem. Ot, jak mnie skurczypałka podprowadził.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom I.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.