Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom II.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

— A gdzież karteczka?
— Jest, ale nie dam póki nie wypiję; uchodziłem się za waszą sprawą...
Juchim zmierzył go od stóp do głowy.
— A jak kłamiesz? — spytał.
— Nie wierzysz? to nie dawaj wódki, nie oddam kartki.
Zawołano Surę i wkrótce przypuszczony do flaszy, Jan z rozkoszą i cmoktaniem wychylił swoje trzy kielichy, jeden po drugim. Zmora zazdrośnie na niego poglądał, a bardziej jeszcze Naścia, której się nawet głębokie wyrwało westchnienie.
W tem, gdy Jan usta ocierał i kartelusika szukał, zbliżył się do niego z nienacka Juchim i rzucając ramieniem rzekł z cicha:
— Ja ci dam jeszcze trzy kieliszki, tylko mi powiedz, co oni tam z sobą gadali?
Jan pobladł i cofnął się.
— Co? kto? gdzie?
— Nu! udawaj zdrów! nibym ja ciebie nie widział, jakieś podsłuchiwał z za krzaka!
— Ja? kogo?
— A wej! gadaj, a nie, to Boikowski wiedzieć będzie...
Jan poskrobał się w głowę.
— Żydku kochanku — rzekł — bardzo lubię wódkę, to prawda, to nawet poniekąd mnie gubi; ale żebym za kieliszek miał być donosicielem twoim, z tego nic nie będzie.
— Nu! a pół kwarty? — kusił żyd.
— Ani nawet.
— A kwartę!
Zastanowił się Jan: — Daj garniec — rzekł po cichu.