Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/101

Ta strona została skorygowana.

two dostać się na miasto? Przecież bez pozwolenia i karty nie wychodzimy, a na to są formy i tłómaczyć się trzeba, i nie każdy dostanie bilet... i... zresztą roboty nawał.
— No, tak; ale przecież dziesięć dni ani cię było słychać... Czy nie siedziałeś w kozie?
Stefuś się zarumienił jak panienka.
— A! niech Bóg broni! — zawołał.
— Masz dziś na cały dzień uwolnienie?... mów! — rzekł kniaź wesoło.
— Nie, ale do popołudniowéj godziny; a możebym był i dziś jeszcze nie przyszedł, gdyby...
Tu urwał nieśmiały chłopak i znowu się zaczerwienił.
— Gdyby nie co?
— Gdyby nie... strach o ciebie, Konstanty.
— O mnie, strach? — zaczął się śmiać kniaź. — Tyś się zląkł o mnie?... z jakiéj przyczyny?... Czy się obawiasz, aby mnie w téj jaskini łotrów nie ubili?.. Wstydź się! to się tylko trafia szlachcicowi, który