Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/110

Ta strona została skorygowana.

zniesiony, w którym sprzedawano tak zwane chłodniki.
Należało niemal do dobrego tonu, wychodzić czasem na przechadzkę do Saskiego ogrodu, tu się przemykał świat większy, elegantki, eleganci... cudzoziemcy, obcy ambasadorowie i mnodzy wojskowi. Do późnéj nocy bywało pełno, a niekiedy działy się tu historje tak skandaliczne, jak owa oficera francuskiego pozbawionego zegarka, o któréj krążyły wiersze i karykatury... Umawiano się o spotkania w Saskim ogrodzie, a cieniste aleje słyszały nieraz ciekawe rozmowy, patrzały na ciekawsze jeszcze sceny rozmiłowanych starców, sceptycznych młodzików i zręcznych intrygantek.
Nigdy mniéj prawdziwéj miłości nie było na świecie, nigdy więcéj miłostek...
Kochano się dla tonu, dla mody, dla zwyczaju, a prawdziwie przyzwoici ludzie musieli mieć przynajnniéj trzy gatunki kochanek naraz... jak trzy sukien garnitury, od różnych pór i potrzeb sercowych.