Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/112

Ta strona została skorygowana.

z główniejszych miejsc schadzek płci obojéj, odgrywającéj komedję sercową. Tu téż ciągnęli ci, którym brakło zajęcia, szukając jakiéj opuszczonéj Arjadny, by jéj mogli ofiarować swe usługi... Tu się schodzili i prości, skromni widzowie, dla przypatrzenia się objawom tak zwanego życia wielkiego świata... Było to dla Warszawy najulubieńszém wytchnieniem, najmilszą zabawką, przebiedz ten ogród saski zawsze pełen wytwornie choć skromnie poubieranych pań i powabnych mężczyzn... W nim téż spotkało się owych kilku oryginałów, należących do epoki, albo wypadkami i przygodami życia, lub strojem i obyczajem wyróżniającemi się z ogółu. Tłum nieraz z pełną poszanowania ciekawością krążył za Janem Potockim, świeżo przybyłym z zagranicy, przebranym jeszcze po wschodniemu i ukazującym się zawsze w nieodstępném towarzystwie grubego turka i ogromnego pudla... Pokazywano sobie zdala palcami panią Lullier hrabinę Thomatis, lub sławną Józię i Marysię... bo i te się o sza-