Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

poczęła tym głoskiem, jakim dzieci sobie mówią bajki o strachach:
— Ninusiu moja! wystaw sobie... wystaw sobie... ale to rzecz cudowna... zjawisko osobliwsze.. o tém się mówi na ucho pod sekretem tylko, chociaż wszyscy już wiedzą o tém... W jednym domu na Podwalu niewiadomo zkąd... kto... od kilku tygodni przybyły czarownik, wieszczbiarz... cudów dokazuje, opowiada przeszłość, zgaduje przyszłość, odsłania tajemnice największe... prawi o rzeczach skrytych, jakby czytał w sercach na dnie. Ma to być starzec z siwą brodą, pustelnik... nie wiem tam kto... Za proroctwa nic nawet nie bierze, ale niezmiernie trudno się do niego dostać...
— Ale to są żarty jakieś!
— Jak to żarty? — oburzyła się Gietta... ja ci przysięgam na to, co mara najdroższego, że mówię szczerą prawdę, czarnoksiężnik, magik...
— Czarnoksiężnik! prorok! po cóżby tu się zjawiał, gdzie w czary nikt już nie wierzy, a proroków kamienowanoby śmie-