rzecz, że... stary kuchta, co rądle pomywał u ojca, i któremu się chce zobaczyć Korjatówkę, pomaga potrosze dziecku swego pana do odzyskania jéj we własnym interesie. Co kniaź sobie ze mnie wielkiego bohatera robisz, kiedy ja wprost siebie tylko ratuję!
Czy to W. K. Mości nie wiadomo, że gdy mi marszałek dworu ojca jegomości, ten, z pozwoleniem łajdak Barbancewicz, chciał staremu już i pod wąsem i kuchmistrzowi kazać dać baty, drapnąłem z Korjatówki w świat... żem pod pożyczaném nazwiskiem się tułał, nie mogąc powrócić, lękając, aby mnie jako poddanego i zbiega nie wzięto... że tu teraz kniazia schwyciłem i życzę mu, a pomagam do powrotu na swoją ziemię, bobym téż i ja tam do swoich bezkarnie naówczas mógł powrócić. Więc cóż to, jeśli nie czysto moja własna sprawa? Co tu chwalić i dziękować? niéma za co!
To mówiąc stary, patrzał jednak tak serdecznie na Konstantego, jakby na własne ukochane dziecię.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/137
Ta strona została skorygowana.