— Mój ty poczciwy stary... poco tobie dziś już do Korjatówki powracać, — zawołał kniaź, — co ty tam lepszego znajdziesz! Chatę dziurawą i krewnych, którzyby cię nie poznali; tu masz już i rodzinę, i kawałek chleba, i nawykłeś...
— A no! takto jest! takto jest! oj tak, ocierając pot z czoła, mówił Grzegórz, który dla nadania sobie postawy, szczotką kręcił, — wszystko to prawda, a za Korjatówką się wzdycha, i za ową chatą dziurawą, i za ową biedą, którą się tam przeżyło... Taki co swoje to swoje... Grześ Metelczuk wyszedł na pana Grzegorza Metlicę...
Uderzył się po kieszeni. — Grosiwa tam troszkę jest... dziecko Bóg dał i niczego... jak Boga kocham... Julka nawet śpiewa i gra na fortepianie... z czego ja się nie bardzo cieszę, ale matka chciała... kuchmistrzowałem u hetmana i u księcia prymasa, i po wielu domach... teraz na własną rękę ludzi karmię i nie źle to idzie... a tak i do Korjatówki się wzdycha. Ale co tam kniaź masz na sercu, mówno swoje...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/138
Ta strona została skorygowana.