Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/150

Ta strona została skorygowana.

i spokoju. Mimo położenia, jakie mu stworzyło jego wystąpienie, zdawał się obojętnym i nie szukał oryginalności dla utrzymania się na stanowisku.
Gospodyni pierwsza obległa przybyłego, a choć rozmowa z nieznajomym prawie, była nader trudna, bo jedynego przedmiotu przystępnego z wczorajszéj przygody, tknąć nie wypadało; umiała wysnuć ją z najpospolitszéj treści.
Zwrócono ją na przybycie do Warszawy słynnego Blandard’a, na wielki wynalazek balonów i na wieści chodzące po świecie, że Jan Potocki świeżo wrócony z Maroku, puści się pewnie z aeronautą w powietrze...
Gospodarz znajdował z uśmiechem, że w przyjemniejszy sposób karku skręcić niepodobna, kniaź Konstanty dodał, iż ludzie niedosyć się jeszcze nauczyli dobrze chodzić po ziemi, by czas było latać po powietrzu. Starościna podniosła to słówko dowcipne...
Uważali wszyscy, iż starosta mimo grzeczności, któréj nie zarzucić nie było po-