dobna, sztywno i zimno przyjmował przybysza... Wziął nawet przed obiadem Siemionowicza na bok i kwaśno go spytał, gdzie tę rybę złapał.
Zaczerwieniony elegant wytłómaczył się, składając całą winę na starościnę.
— Ma minę pisarza prowentowego i strój de l’emploi, — szepnął starosta, — moja żona, jak te wypieszczone pieski, co nie chcą mięsa, a karmią się rękawiczkami... zawsze sobie musi znaleść jaką starą... rękawiczkę do gryzienia.
Starosta był tak kwaśny, iż nielitościwie postanowił nawet skompromitować gościa, będąc pewnym, iż powszechnego języka salonów nie umie... wybierał się przemówić do niego po francuzku... Powierzchowność usprawiedliwiała to przypuszczenie, ale kniaź Konstanty za życia rodziców otrzymał był tak staranne wychowanie, a szczególniéj pod względem języków tak był znakomitym polyglottą, iż starosta naraził się na nieprzyjemną decepcję... Na pierwsze kilka słów wymówionych do siebie, odparł najczystszą
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/151
Ta strona została skorygowana.