Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/155

Ta strona została skorygowana.
by mu kark skręcić. Czeka cię za to nagroda wielka... Niech kniaź oszaleje, kocha cię, zbłaźni, a djabli ofiarują się wzajem w pomoc stanąć starościnie wszędzie, gdzie będą potrzebni. Ręka rękę myje?
Tout à Vous
Sto djabłów.“

Przeczytawszy, cała zarumieniona, gospodyni co najprędzéj skryła bilecik... a chcąc pokryć pomieszanie swe i odwrócić uwagę, zapytała służącego, kto list przyniósł.
Lokaj jakby przelękniony zamilkł, popatrzał po gościach, nie śmiał odpowiedzieć. Starościna nie znosiła nieposłuszeństwa, odwróciła się i powtórzyła pytanie.
— Któż przyniósł?... słyszysz!
— Ale, proszę jaśnie pani...
— Przecież sam nie przyszedł!
— Proszę jaśnie pani — stłumionym głosem odezwał się sługa — bo, bo...
— Ale któż?
— Czarny pies przyniósł w zębach, położył w przedpokoju, zaszczekał i uciekł.