Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

Powiedz mi pan — dodał głośniéj — czy téż to prawda, że książe żyjesz na łasce u kopcidyma?
W oczach Konstantego płomię błysło...
— Żyję na łasce Bożéj — rzekł — ale mam przyjaciela, starego kucharza moich rodziców, który jakkolwiek plebejusz, w towarzystwie by się od waćpana dobrodzieja przyzwoiciéj znaleźć umiał.
To mówiąc książę, odwrócił się tyłem do wysokiego draba i odszedł.
Na twarz impertynenta wytrysł rumieniec, gdyż wszyscy zaczęli się śmiać z niego; drżący z gniewu, uderzył z lekka po ramieniu odchodzącego. Książę się odwrócił.
— Waćpan mi dasz satysfakcję! — zawołał.
Książę się skłonił.
Przegrodzono ich natychmiast. Scena ta krótka nieprzyjemnie podrażniła starościnę... Kniaź Konstanty wziął za czapkę i grzecznie pożegnawszy gospodarzy (starosta kwaśno mu się tylko ukłonił), wy-