Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/164

Ta strona została skorygowana.

ssała i nie było za co jeść kupić, Metlica pocichu go żywił nie wstydząc, udając, że daje na kredyt.
Dwie obszerne izby od ulicy, trzecia mniejsza dla uprzywilejowanych, składały restaurację, z niéj po kilku wschodkach wchodziło się do weselszego pokoiku z firankami, w którym mieszkała żona i córka, owa Julka ukochana jedynaczka jegomości, która, jak on się często chwalić lubił, grała i śpiewała. Tu stał stolikowéj formy brzęczący szpirecik panny Julji, tu był salon pani Metlicowéj. Jakim sposobem poczciwy Grzegórz ożenić się potrafił wcale niestósownie, z podżyłą niemką, córką piekarza, niegdyś bardzo piękną, ale o któréj rozmaicie mówiono, to odgadnąć trudno.
Pani Minna Metlicowa była dotąd w pretensjach, ubierała się bardzo starannie, nosiła tyle pierścionków na palcach, ile się na nich pomieścić mogło... lubiła zabawy publiczne, byłaby chętnie wesołych gości przyjmowała, a córkę wychowała na panienkę rozmarzoną opowiadaniem o dzi-