Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

tam wcale ochoty powracać, co starego niewymownie cieszyło. Obawiał się zawsze, aby mu go nie odebrano i nie popsuto.
Na rozmowie wesołéj dosyć, choć Konstanty ledwie ją półsłowami podsycał, przeszła z godzina, gdy się drzwi otwarły i w nich ukazała się postać dobrze wszystkim znana, pana mecenasa Mierzyńskiego, który sprawę Kurcewiczów przeciw Woronieckim popierał.
Mierzyński człek niemłody, wytrawny, wielki dworak i filut wielki, używany przez najpierwszych magnatów, mający stosunki świetne... wyglądał już na wielkiego pana, mając wkrótce nim zostać. Twarz chuda, zwiędła, z zawiesistym wąsem, z oczkami przymrużonemi i obwarowanemi w okulary, wyrażała zarozumiałość, niemal pogardę dla ludzi i pychę... Ubiór był skromny ale kosztowny, bo z najdroższych angielskich sukien i materji, pas suty, słowem, niktby w nim nie poznał owego ubożuchnego przed laty kilkunastu dependenta, który za pryncypałem papiery nosił w darowanych przez niego