Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/170

Ta strona została skorygowana.

mecenas — na świecie wiąże się wszystko... Wczoraj zrana miałeś książę jednych Woronieckich przeciwko sobie, a dziś całą Warszawę.
— Czy Warszawa sądzić będzie moją sprawę? — zapytał książę.
Mecenas westchnął jakby z politowaniem.
— O młody mój panie — rzekł — jak mało znasz świat! Wszystko wpływa nań, sędziowie są ludzie... Każdy to, coś powiedział, potrosze bierze do siebie... Starzy sarkają, a młódź bij zabij na waszmość. Co tu teraz poczynać? hę?
— Nie zważać na to i iść swoją drogą — rzekł Konstanty, wzdychając — a przegramy...
— Przepraszam w. ks. mość — rzekł ironicznie mecenas — w. ks. mość możesz sobie przegrać, ale ja nie mogę.
— A więc? — spytał Konstanty.
— Co książę myślisz — rzekł ironicznie mecenas — ja... może będę zmuszony, jeśli zły obrót rzeczy wezmą, papiery od-