Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/173

Ta strona została skorygowana.

choćby najgorszy. Układać się byłoby uznać się w błędzie.
— Bynajmniéj — przerwał Mierzyński.
— Nie mogę! — powtórzył Konstanty — nie chcę łaski i daru, chcę sprawiedliwości.
— A otrzymasz krzywdę! — rzekł ponuro stary. — Wy młodzi żyjecie na teorji i na pojęciach świata nie takiego jaki jest, ale jaki być powinien... Starość dopiero uczy rozumu i rachowania się z człowiekiem ułomnym, z ułomném prawem, ze sprawiedliwością skrzywioną... przypuszczam, że masz słuszność, ale przeciwko tobie przedawnienie... Jakże ty to pojmiesz, że zadawniona nieprawość może się stać sprawiedliwością? Ze zgody możesz coś odzyskać, sąd może ci odebrać wszystko...
— Stanie się, co Bóg da — rzekł Konstanty.
Z za krzesła swojego pupilla stary Grzegórz próżno dawał znaki adwokatowi, który nareszcie spostrzegłszy je umilkł.
— No dość tego — rzekł — potrzeba