Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/176

Ta strona została skorygowana.

zniszczyć... a bez nich ani nadziei prowadzenia procesu.
Myśl, że dokumenta mogła podstępnie w ten sposób wyrwać mu strona przeciwna, naturalnie uderzyła Konstantego... Mecenas odgadł ją. W téj chwili politowanie i współczucie szczere malowało się na jego twarzy; był sam ojcem, ten młody sierota wystawiony na takie zapasy z losem, serce jego poruszył.
Mierzyński zbliżył się doń.
— Mości książe, — rzekł, — co myślisz łatwo mi odgadnąć, zechcesz mi uwierzyć czy nie, nie wiem, ale mogę wam zaręczyć, że strony przeciwnéj posądzać się nie godzi. Jest to dla mnie niepojęta robota... ale że nie jéj sprawa, daję gardło. Ludzie są w interesach twardzi, ale uczciwi, nigdy w świecie nicby się podobnego dopuścić nie mogli... Jedno przypuszczam, że znając dokumentów wagę ktoś je uniósł, chcąc na księciu wymódz ich wykupienie, lub może ofiarować je przeciwnikom. Że ci w taki targ się nie wdadzą, ręczę. Jutro ogłosim kradzież w gazetach...