Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/179

Ta strona została skorygowana.

lusz z wielkiemi skrzydłami, a ze spodni wyglądająca chustka kolorowa czyniły zeń karykaturę godną rylca Norblina.
Wszedłszy skłonił się z lekka milczący. Metlica żywo doń pośpieszył.
— Pięćdziesiąt dukatów nagrody! — zawołał.
— To jest piękny pieniądz — ochrypło odpowiedział Hirsch Mejnfeld.
— Skradziono kilka godzin temu (Hirsch spojrzał na zegarek).
— Ile godzin?
— Między trzecią a szóstą, jak sądzę — dodał gospodarz...
— Co skradziono?
— Papiery.
— Ino papiery? — spytał Żyd.
— Tylko papiery... u księcia Korjatowicza.
— Gdzie on stał?
— Pierwsze piętro... szósta stancja.
— W korytarzu?
— Tak jest.
— Na co komu te papiery? — spytał chłodno egzaminując Żyd.