Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/183

Ta strona została skorygowana.

— A kto jego mierzył!! — rzekł ruszając ramionami żyd. — Musiał być średni, bo ten co patrzył, nie wie jaki był... Powiada tylko, że wychodził blady, że się spieszył bardzo, potknął na wschodach... Ano jeszcze co?... Miał z sobą bardzo pięknego czarnego psa, którego wun bardzo się zląkł.
Jedyna nadzieja pozostawała, że po czarnym psie owego niebiałego można będzie dobadać się człowieka. Hirsz nie dostał nagrody, ale miano już nitkę w ręku...


Dzień ten dla wielu osob był równie feralnym, jak dla biednego Konstantego; najsmutniejsze wrażenie po nim zostało w sercu i umyśle pana starosty. Wielka jego miłość a raczéj namiętność dla żony zmieniła się prawie w niechęć i nienawiść. Bilecik odebrany przy obiedzie, z którego mu się wytłumaczyć nie chciała i nie mogła, wściekłość w nim prawie obudził, postanowił zmienić swe postępowanie i całkiem się wyrzec niewdzięcznéj. A że