— Choć chwilkę mi pani daj rozmowy, to mi dawne lata przypomni...
— Na cóż dawne przypominać lata? — spytała stojąc ciągle Nina, — nie wiem, czy one lepsze były, niż dzisiejsze.
— Dla mnie! — podchwycił starosta, — dla mnie one były rajem, a ja dziś jestem w piekle...
— A! to pięknie! — zawołała udając jak umiała spokój i chcąc ciągle odejść, a nie mogąc się oddalić, — cóżby to było, gdybym o tém powiedziała Giecie?
— Powiedz jéj to pani, jeśli chcesz, — rzekł starosta obojętnie, — zdaje mi się, że przy pierwszéj zręczności sam jéj to wyznam, że mi stworzyła... piekło...
— Pan żartujesz?
— Nie, mówię z namysłem... mówię co czuję... Ta kobieta..
— Ona jest moją przyjaciółką, — przerwała Nina.
Starosta się rozśmiał.
— Ona! przyjaciółką pani! i pani możesz na chwilę ją o to posądzać! Ona
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/185
Ta strona została skorygowana.