Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/195

Ta strona została skorygowana.

oczekując na odprawę, gdy przysunął się jeden z tych panów, co byli na obiedzie.
— Nowina — zawołał — Hipolit w téj chwili widział się z Mierzyńskim mecenasem, który trzyma interesa tego książątka Lazarona... Już gdy się komu nie wiedzie, to nie wiedzie. Padniewski go wyzwał, a oto wieczorem złodziéj wtargnął do mieszkania i papiery do procesu służące mu ukradł. Cha! cha!
Pewien jestem, że to wszystko na stu djabłów złożą.
Starościna, która i o wyzwaniu Padniewskiego nie wiedziała, a tém mniéj o drugiém nieszczęściu, pobladła i krzyknęła... rączki jéj mimowolnie się zbiegły i załamały...
Zdawało się jéj, że los wyzywał ją... że to wszystko zmuszało, aby nieszczęśliwemu pomogła i poślubiła jego sprawę.
Siemionowicz i przytomni, co nigdy nie widzieli Gietty tak poruszonéj, zdziwili się niepomału.
— Pani żywy bierzesz udział jak widzę