Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/196

Ta strona została skorygowana.

w losach księcia Lazarona? — spytał uśmiechając się przechodzący.
— Nie mylisz się pan, bardzo żywy — odparła starościna. — Jestem kobietą, niesprawiedliwość losu mnie oburza! nieczułość ludzi gniewa. Zresztą lubię iść na przekór wszystkim.
Przechodzący ruszył ramionami. Siemionowicz i on spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się...
— Szczęściem dla pani, że nowy jakiś przedmiot jutro oderwie jéj uwagę od téj nieszczęsnéj losu ofiary! — zawołał szydersko gość.
— Pan mnie masz za tak płochą? — spytała Gietta z błyskiem oczów rozgniewanych.
— Nie, mam starościnę za nadto rozumną i dobrego smaku, aby się do takiéj powszedniéj figury i niskiéj mogła zbytnio przywiązać... Za parę dni Padniewski go zabije lub skaleczy... postarają go się wypędzić może z Warszawy i zapomniemy o tym śmiesznym epizodzie spóźnionego karnawału...