Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/200

Ta strona została skorygowana.

chowano na prusaków, na cesarzowę, na Francję nawet, nikt prócz ludu nie wierzył w swą siłę... widziano zawczasu przyszłość całą...
To co naród dotąd wiodło w walkach, w zapasach z nieprzyjacielem, możni, zrozpaczyli pierwsi.. abdykowali. Mała ich cząstka dała się do czynu nakłonić, reszta uważała rezygnację za jedyny ratunek. Lud był jeszcze za słaby, ażeby sam podołał zbawieniu ojczyzny, a pozostał sam...
To co się patrjotyzmem zwało, w czasie sejmu czteroletniego wierzyło w powolne odrodzenie pod egidą aljansu pruskiego... w wybicie się z niewoli nic wcale... ale i najgorliwsi postrzegali, że w chwili groźnego niebezpieczeństwa zapóźno było tworzyć lud z tego, co dotąd było pogardzonym chamem... bez ojcowizny i ojczyzny...
Uczucie słabości ogólnéj usprawiedliwia do pewnego stopnia ten patrjotyzm wylękły wyższego świata, który zależał na wyrzekaniach wśród czterech ścian...