Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/201

Ta strona została skorygowana.

a płaszczeniu się otwarcie, na przeklinaniu w duszy, a gorliwém służeniu czynem nieprzyjacielowi.
Chciano zbawić Polskę wyczekiwaniem Opatrzności... W sferach wyższych choć mówiono o zwiększeniu wojska, nie chciano ani pomyśleć o możliwości użycia go.
Spółeczność téż cała ówczesna dzieliła się na dwa tylko w istocie obozy: na pragnących spokoju i wzdychających do narodowéj wojny.
Ale najgorętsi nawet obrońcy późniejsi kraju, żołnierze kościuszkowskiego obozu — w czasie sejmu ani przeczuwali, ani pragnęli stanąć do krwawéj rozprawy. Téj może tylko wyglądał szewc i rzeźnik... ostatni, staréj Polski wierni synowie, którzy w jéj potęgę ufali. Niestety! potęga ta dni lepszych była na wieki skruszoną od rdzy, która ją za Sasów zjadła...
Nazajutrz wieczorem nie było w zamku królewskim żadnego przyjęcia. Król długo był na sesji sejmowéj, znużyła go praca, zmęczyła ta niepewność ducha, która go przerzucała z jednego do drugiego obozu,