Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/206

Ta strona została skorygowana.

jadąc tu, spotkałem się ze starościną Giettą...
Żona pogroziła palcem marszałkowi, który ramionami ruszył.
— Któżby się spodziewał, żeby ona jak najgoręcéj, natrętnie poleciła mi błagać w. k. mość, ażebyś raczył w ojcowską opiekę wziąć to utrapione kniaziątko. Zdaje mi się w istocie, że jest bardzo biedny i że... może ten upadek wiedzie go na niebezpieczne drogi.
— Ale cóż ja mogę! — zawołał Stanisław August. Królem jestem bez królewskiéj władzy i prerogatyw — ubogim, bez wpływu... więcéj mam nieprzyjaciół niż zwolenników i tylko w waszém dobrém kółku czuję się chwilowo swobodniejszym i szczęśliwszym. Opieka moja wielu zaszkodziła, mało komu dopomogła, przyjaźń była darem niefortunnym. Co ja mogę? powiedz mi, co ja mogę?
— Najj. Panie! — odparła żywo pani Mniszchowa — w kółku ludzi oddanych tobie, a koło to szerszém jest niż sądzisz... jesteś wszechwładnym.