Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/208

Ta strona została skorygowana.

— A! — rzekł król — kto, my?
— Ale młodzież nasza... elle fait des folies.
— Kiedyż młodzież nie szalała?..
— Tak, ale są czasy, gdy się jéj to nie godzi... Co dzień jakaś historja, co dzień wybryk nowy... i ten koncept stu djabłów... si trivial.
— Czyż ty tę plotkę bierzesz na serjo? — zapytał król.
— Bo na nieszczęście Najj. Panie! nie jest to plotka, ale rzecz bardzo serjo... A bardzo się lękam, aby ten poczciwy Beppo także do téj szajki nie należał.
— To niepodobna.
— Najj. Panie, trzeba żebyś go połajał... bo to nas kompromituje wszystkich.
— Ja go łajałem, ale się kończy na uścisku... tak miły chłopak.
— Wyobraźcie sobie — rzekł Mniszech ciszéj do pań — ale nie, chyba tego nie powiem...
Kobiety obskoczyły go wszystkie.
— Albo nic albo wszystko... mówże! niepodobna tak zaciekawiać.