Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/211

Ta strona została skorygowana.

porte pas plus mal. Znoszę moje męczeństwo ze stoicyzmem, — dodał Beppo. — Cóż mówiono?
— Że dokazujecie niepomiernie! — przerwała pani Zamojska. — Wiemy nawet o pewnéj projektowanéj przejażdżce, qui fait dresser les cheveux sur nos tétes.
— A! — zaśmiał się młodzieniec, — co za doskonała policja... Marszałku, — rzekł obracając się do Mniszcha, — przyznaj się, że do niéj należysz?
— Ja? jestem tylko echem pogłosek miejskich, — odezwał się z francuska Mniszech, — ale nie wątpię, że to... bajka...
— Co do mnie, ja nic o żadnéj nie wiem, — niewinnie odparł Beppo, — a znajduję śmieszném, aby poważni ludzie tak się zajmowali młodzieńczemi dzieciństwami...
Król dodał:
— Cóż chcesz, gdy te dzieciństwa spadają z młodzieży na starych, co ich wychowali... Mój Beppo, przez litość.
— N. Panie, — zawołał zagadnięty, — nie wiem nawet, o co jestem oskarżony?..