bna. Gubiono się w domysłach... nad pobudką tego napadu... Tymczasem Padniewski, który był wyzwał księcia, nie przysyłał do niego... Konstanty na wszelki przypadek zamówił sobie pocichu na przyjaciół przez Stefusia dwóch oficerów kawalerji narodowéj i czekał.
Trzeciego dnia rano zapukano do jego izdebki; dwóch panów weszło z butną miną, jeden dobrze podstarzały, szpakowaty, barczysty, pokiereszowany i groźny, zdający się tylko czekać znaku, aby rozsiekać na kapustę; drugi szczupły, cienki, blady, zwinny i szyderski. Zaprezentowali się pierwszy jako były rotmistrz Trąba, drugi jako kawaler Zabichowski i oświadczyli, iż przychodzą od p. Padniewskiego. Rotmistrz ujął zaraz krzesło, nim go poproszono siedzieć i wskazał ręką na Zabichowskiego, dając do zrozumienia, iż tamten był oratorem a on tylko służył do szabli.
— Pan podczaszyc Padniewski służy panu, — rzekł krótko Zabichowski, — ale z jednym warunkiem.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/213
Ta strona została skorygowana.