Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/224

Ta strona została skorygowana.

corpus delicti... Potrzeba to było widzieć, z jaką powolnością schylił się, ujął delikatnie w dwa palce chusteczkę, podnosił ją coraz wyżéj i wpatrywał się w nią niby zdumiony, w milczeniu pokazując ją księciu z bolesnym jakimś twarzy wyrazem.
— Mości książe, — rzekł, — cóż to za zguba? Czy książe używa koronek do wycierania podłogi?..
Konstanty spłonął jak wiśnia, rzucił się ku niemu, pochwycił chusteczkę i schował co żywo.
Metlica stał, założył ręce na piersi... i głową kiwał wymownie.
— Mości książe, — odezwał się po chwili, — czyż to się godzi! czyż to się godzi! Czyżbym ja był co podobnego o nim mógł pomyśleć? W biały dzień przyjmować kobiety? I kogo? bo juściż tu nic bardzo paradnego do kawalera przylecieć nie mogło, jakaś awanturnica... A niechże się co ludzie dowiedzą... co na księcia gadać będą! Że drugich rozumu uczysz, nauki im dajesz, a sam jesteś taki jak wszyscy... Ale bo, jak Boga kocham, —