Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/231

Ta strona została skorygowana.

nie wiedzieć z jakiego powodu panował nie ruch nadzwyczajny... ale jakby pewne niedowierzające oczekiwanie czegoś. Na piętrach domów okna były pełne głów kobiecych i męzkich. Niektóre z nich mogły zwrócić oko nietylko pięknością swą, ale zalotnym wyrazem. Wiadomo bowiem, że Krakowskie szczególniéj było upodobane sławnym z wdzięków i płochości ówczesnym loretom, które po prostu, a grzecznie nazywano panienkami. Grubijanie mieli na to dobitniejszy wyraz, a starzy, co ani grzecznymi ani gburami być nie chcieli, zwali te panny flondrami.
Starego autoramentu panowie pomnący saskie czasy, nie wdając się w wykwintną francuzczyznę, osoby te od prototypu zwykli byli mianować Madmozel de Kozel... (de Cosel... ulubienica Augusta II).
Dziś drugie piętra kamienic zajęte przez tę ludność różnobarwną występowały w całym blasku i świetności.
Po bokach ulic kupkami stali ludzie gwarząc po cichu; w bramach stróże i szwaj-