że ludzie żywi daleko lepsze rzeczy mówią niż piszą... Ale ty chcesz być sawantką! Proszę cię, na starość.. to jeszcze... a teraz!
Nina podniosła na nią oczy z uśmiechem i złożyła książkę potępioną.
— Ja do ciebie przyleciałam, — westchnęła, — z takim ważnym, ważnym bardzo interesem, nie uwierzysz... z prośbą...
— Mów i sans préambules... jeśli mogę.
— Ale ty wszystko możesz... czy zechcesz, to rzecz inna...
I pocałowała ją jak dziecię, które się czegoś ma naprzeć.
— Ty wiesz, jak mnie los tego nieszczęśliwego księcia obchodzi...
Domawiając tych wyrazów patrzała, aby odgadnąć wrażenie. Nina nieco szydersko się uśmiechnęła.
— A! proszę cię tylko, bez posądzeń żadnych...
— Ja cię nie posądzam.
— Śmiejesz się złośliwie... to tylko, wierz mi, czysta miłość bliźniego... Wystaw sobie człowieka takiego rodu, po-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/238
Ta strona została skorygowana.