Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

chodzenia, w takiéj nędzy, upadku, wystawiony jeszcze zewsząd na prześladowanie.
— Ale cóż ja mogę uczynić dla niego?
— Zająć się wspólnie ze mną jego losem... odezwała się Gietta, wprowadzić go do waszego domu, namówić kasztelana.
— O! zmiłuj się! czego ty wymagasz po mnie! ja do towarzystwa kasztelana i jego stosunków nie mięszam się nigdy.
— To się teraz wmięszaj...
— Ale mnie może posądzić, zawołała Nina.
— Wstydź się! to go wyłajesz, a zobaczysz, że połajany będzie jeszcze lepszy.
Nina oczy spuściła. — Tego uczynić nie mogę, rzekła, nie znasz moich domowych stosunków... nie mogę... a wreszcie, kochana Gietto, teraz ci się tylko głowa pali, zajmujesz się stworzonym przez się bohaterem... jutro kto wie, co z tego może wyrosnąć... tyś nierozważna, nie jesteś panią siebie, on młody, tyś cudnie piękna, on niedoświadczony i gorącego charakte-