Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/240

Ta strona została skorygowana.

ru... intryga gotowa, do któréj ja się mieszać, ani być wmieszaną nie chcę.
Gietta się skrzywiła i zadąsała.
— To twoje ostatnie słowo!
Pierwsze i ostatnie... nie wiész sama, czego chcesz.
— Tak dalece wiem, zawołała uparta pieszczoszka, iż siedzę tu, czekam na twego starego, biorę go jak pa wędkę na moją wymowę i zalotność, skłaniam do protegowania księcia i pod nosem tobie się u ciebie rozgospodaruję. Widzisz! namyśl się...
— Kasztelan zdaje mi się, nigdy się nie zgodzi na to, aby cenzora tego, jak go zowie, do domu swojego wprowadził. Poróżniłoby go to z mnóstwem osób. Znasz go, jest człowiek najzacniejszy, prosty, dobroduszny, ale do czegoś wychodzącego za kres zwyczajnych czynności nie pochopny.
— To znaczy, że jejmość dobrodziejka, która ma nieograniczoną nad kasztelanem władzę, będzie mi psuć i przeszkadzać, nie prawdaż?