męża, który milczący towarzyszył jéj do sypialnego pokoju.
Pierwszy raz w życiu może serce jéj biło trwogą; ale udawała, że nie widzi natręta i nie rozumie téj jego natarczywości. Starosta rzucił się na sofkę, czekał aż się rozbierze, odprawił służącą i po chwili namysłu tak począł:
— Z największą przykrością przychodzi mi nieprzyjemną dla nas obojga zacząć rozmowę...
— Pocóż ją rozpoczynać?
— Potrzeba położenie nasze wyjaśnić. Zdaje mi się, że pani wyszłaś za mnie, nie oddawszy mi serca.
— Après? — mruknęła Gietta.
— Spodziewałem się pozyskać je, pracowałem na to; nie możesz mi pani nie zarzucić.
— Oprócz, żeś pan był tak nudny.
— Jak wszyscy zakochani wydają się paniom, gdy ich nie chcą. Miałem oprócz tego to kalectwo, że byłem mężem.
— Kończ pan... proszę!
— Natychmiast — odpowiedział staro-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/244
Ta strona została skorygowana.