szewicz dostarczył angielskich mebli, bronzów, obić, i starościna cieszyła się nowością, bo pałacyk mężowski już zadługo jednakowy, jak sam mąż ją nudził.
Całe umeblowanie domu było w jak najświeższym smaku... o cenach nawet mowy nie dopuściła.
W dniu naznaczonym dla kniazia starościna umyślnie tak ubrana, jak była, gdy do niego przyszła na Marywil, oczekiwała go chodząc niecierpliwie po pokoju. Pamiętała doskonale swój strój, ale miała gwałtowną sprzeczkę ze służącą, która chusteczki à la Marie Antoinette wynaleść nie mogła. Ubiór zyskał na tém gdyż prześliczna szyjka świeciła jak prawdziwa wieża z kości słoniowéj.
Nareszcie godzina naznaczona wybiła. Służący oznajmił, kniaź Konstanty wszedł drżący. Starościna powitała go dość serdecznie.
Myślała, że wie o jéj historji i że padnie na kolana. Zdziwiła się, znajdując go nieśmiałym, nieświadomym.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/251
Ta strona została skorygowana.