Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/269

Ta strona została skorygowana.

i tradycji... Czémżeby żyli, gdybyśmy im za pastwę nie służyli?..
Westchnął i zapłakał stary.
— I dziś, — rzekł, — Julka się wybrała na nieszpory i przechadzkę, matka dla niezdrowia została w domu, nie domyślaliśmy się nic, tyle razy chodziła i powracała. Ale dziś i wieczór późny nadszedł i noc, a jéj nie było z powrotem... pobiegłem ja, matka, słudzy, kto żył na wszystkie strony, a nikt z nas nie dopatrzył, że w jéj koszyczku od roboty leżała karteczka... Wytępić to wilków stado! — zakrzyknął pięścią tłukąc w stół Metlica.
— Gdzie jest ta kartka? — zerwał się Konstanty. Grzegórz wskazał mu pokój sąsiedni. W istocie znalazł pomięty świstek ręką biednéj dziewczyny zapisany. Brzmiał on jak następuje:

„Kochani rodzice! Przebaczcie mi, idę za głosem mojego przeznaczenia, kocham... muszę się z ulubionym połączyć. Nie przeklinajcie mnie. On mi poprzysiągł miłość i jak tylko rodzina