Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/274

Ta strona została skorygowana.

z nieszczęśliwemi, których rozpacz objawiała się cale różnie. Metlica tłukł i rozbijał co spotkał. Minna zbierała pamiątki po córce, rozlewała się we łzach, ale po cichu szeptała księciu: — On się z nią ożeni...
To ją pocieszało.
Nadedniem Grzegorz, po namyśle, ostygłszy nieco, zapowiedział służbie, iż restaurację zamyka, nic nazajutrz gotować nie kazał i przylepił na okiennicach kartę, że lokal jest do wynajęcia. Ponieważ był znany, uczęszczany i korzystny, a kilku pomniejszéj wagi podobnym przedsiębierstwom zawadzał, zdarto zaraz z okiennicy napis, bo drugi traktjernik ugodził się od kilku słów z Grzegorzem i przejął przedsiębierstwo całe, wcale nieźle za nie płacąc. Interes robił się przez Hirsza, który od obu stron wziął porękawiczne, miał czas na Marywilu pistolety wyszukać i o białym dniu poszedł spać ze spokojném sumieniem człowieka, użytecznego sobie i drugim.
Nazajutrz Metlica poleciał nająć dwo-