który dla prostéj, jak się zdawało, ciekawości snuł się po korytarzu, przeszedł, zniknął, powrócił, stanął, a Metlica, choć zamiecione było, zamiatał. Ta czynność durzyła go, dawała mu ruch, dozwalała zapomnieć o nieszczęściu.
Żyd ukazał się raz jeszcze w progu, jakby po namyśle.
— Co ja sobie przypomniał — rzekł powoli. — Książę kazał jéjmości pięknie kłaniać i powiedzieć, że on dla swojego interesu pojechał na dwa dni na wieś; żebyście o niego się nie kłopotali, bo on zaraz powróci.
Metlica kiwnął głową, rzucił szczotkę i drzwi zamknąwszy, puścił się na dół, sam nie wiedząc co robi. Wpadł do kuchni, postrzegł ludzi obcych i uciekł.
Wskazówki, dane księciu Konstantemu były dosyć dokładne co do miejsca pobytu hrabiego, ale polegały na tém przypuszczeniu, że nie szukając innéj kryjówki, zbiegł z nią tylko do swéj wioski w lasach około Wiązownéj położonéj. Kniaź nie chciał brać z sobą nikogo. Konia nie miał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/277
Ta strona została skorygowana.