Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/295

Ta strona została skorygowana.

— Zabiłem hrabiego.
— W pojedynku?! — krzyknęła kasztelanowa.
— Nie. Zamierzył się, by mnie uderzyć; broniłem się.
Nina, która już jedną nogą była w powozie, zstąpiła z niego.
— Ale czy pan wiesz, jakie ten człowiek miał stosunki?.. co może jego rodzina?
— Nic nie wiem i wiedzieć nie chcę Zrobiłem to, do czego byłem zmuszony.
Jeszcze raz ucałował rękę kasztelanowéj i odstąpił od powozu. Służący drzwi zamknął i kareta ruszyła ku Warszawie, a w mroku wyjrzała jeszcze, szląc mu pożegnanie, piękna głowa kasztelanowéj, którą w Warszawie nie bez przyczyny zwano Junoną.
W ciągu téj rozmowy znużony Bucefał, któremu się od nas należy przynajmniéj wzmianka o jego czynach chwalebnych téj nocy, stał puszczony swobodnie przed gospodą nie myśląc ruszyć bez pozwolenia, parskał, strząsał siodło, które mu