w siebie, że uwodziciel musi się z Julką ożenić.
Mąż kazał jéj jechać po córkę, a sam przywdziawszy kontusz i potajemnie na wszelki wypadek zabrawszy cały grosz gotowy jaki miał w domu, ruszył z Konstantym do Mierzyńskiego. Na drodze dopiero przyznał mu się prawie omdlewający kniaź, że dwadzieścia cztery godziny prawie nic w ustach nie miał. Weszli więc do pierwszéj garkuchni, jaką na drodze znaleźli, aby życie podtrzymać i po kwadransie znowu byli w pochodzie do mecenasa.
Dom prawnika był na wcale pańskiéj stopie, kancelarja zajmowała cały dół kamienicy, a na pierwszém piętrze mieszkał i przyjmował prawnik.
Zmuszony widywać i miewać u siebie osób mnóstwo, żyjąc prawie na stopie równości lub przyjaźni z większą częścią szlachty, mecenas musiał niemal pańsko występować. Miał ekwipaż, liberją, kucharza paradnego, dawał objady i wzdychał tylko do chwili, gdy zaokrąglony kapitał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/305
Ta strona została skorygowana.