Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/324

Ta strona została skorygowana.

wały się fakta, których obnażenie rodzinie rozgałęzionéj przyjemne być nie mogły.
Proces obiecywał być ożywiony, musiał być dla wszystkich przykry.
Tegoż dnia napadnięto Mierzyńskiego tłumnie zaklinając go, aby się zrzekł téj sprawy i nie podawał rąk nieprzyjaciołom ojczyzny, ktokolwiek bowiem występował przeciwko arystokracji, szedł przeciw niéj... ona była jéj podporą, światłem, bogactwem, polityką, tradycją, wszystkiém... W przesadzie téj, niestety, nie było prawdę rzekłszy, fałszu. W istocie panowie i szlachta składali rzeczpospolitą, a gdy ta sól zwiatrzała, nim nową z ziemi pan Bóg dozwolił wykopać, zabrakło Polsce i głów, i kieszeni, i rozumu, i poświęcenia.
Ilekroć dziś możni się uniewinniają z zarzutów, że się głównie przyczynili do upadku kraju, niech pomną, że w istocie oni byli wszystkiém... w ich rękach było wszystko... a jeśli Polskę rozszarpano, winni oni, co jéj ani bronić już, ani zazasłania ć, ani o niéj radzić nie umieli...
Wśród tego imion tysiąca ilu było Igna-