Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/326

Ta strona została skorygowana.

sić; klucznik nie miał najmniejszéj ochoty więźnia zatrzymać i byłby mu każdéj chwili swobodne wyjście zostawił. Tylko uporném żądaniem dostał się kniaź do niego i postanowił pozostać.
Tymczasem rodzina zabitego po naradzie zgodziła się na to, że procesu należy uniknąć, a Korjatowicza jakimkolwiek sposobem się pozbyć. Wybór środków, gdzie szło o sławę rodziny, nie zastanawiał wcale. Przypomniano sobie Padniewskiego, który jakoś do podniesienia sprawy pojedynkowéj ochoty już nie miał. Był to i rębacz i strzelec dobry, ale rozsądny, a właśnie na ten raz z jakichś znaków sobie wniósł, że spotkanie będzie nieszczęśliwe i nie widział konieczności narażania się bez przyczyny. Napróżno nasłano na niego kilku przyjaciół, Padniewski odparł, że nigdy pojedynku nie unikał, ale że tym razem ma przeczucie, iż w nim zginie. Zaczęto się śmiać z djabła... rozniesiono jego trwogę po salonach, smagano go szyderstwem.
Nie mogąc się oprzeć Padniewski wre-