Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/331

Ta strona została skorygowana.

był zatwardziałym grzesznikiem, którego nawrócić na wiarę wielkiego świata będzie niepodobieństwem.
Książki leżące na stole nie uszły nawet baczności tego dyplomaty, znalazł biblję i kilka tomów Russa... a biblja nie używała naówczas najlepszéj reputacji; powieści Voltaira znajdowano daleko zabawniejszemi.
Miało się już ku wieczorowi, gdy na cichym korytarzu więziennym szmer się dał słyszeć niezwyczajny; klucznik prowadził kogoś idącego poważnie krokami posuwistemi, powoli i rozmawiającego głośno z urzędową swobodą; drzwi się otwarły szeroko, a w nich postrzegł kniaź postać widzianą na reducie, staropolską, dobréj tuszy, z twarzą rumianą, okrągłą, spokojną i wesołą. Ogromną chustką ocierał sobie czoło kasztelan i sapiąc, ale z tą grzecznością dawną, która nigdy nie odstępowała ludzi dawnego wychowania, przybliżył się ku więźniowi.
— Chociaż miałem zaszczyt i przyjemność widzieć w. ks. mość na onéj redu-