Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/333

Ta strona została skorygowana.

nie mu przebacz, był człek płochy, a że wielkiego rodu i imienia, to nie zmniejsza winy a raczéj ją zwiększa.
— Sprawa moja jest więc panu dobrodziejowi znaną i nie potrzebuję jéj wykładać, — rzekł książe. — Ująłem się za córką człowieka, który był i jest moim opiekunem... w chwili, gdym wszelkiéj opieki pozbawiony. Hrabia nie byłby zginął, gdyby się na mnie nie porwał, strzeliłem w obronie czci mojéj.
— Mości książe, — odparł kasztelan, — źle jest z nami, a wszystko złe pochodzi według mnie z tego, żeśmy się z wiary wyzuli, o religji zapomnieli, stary obyczaj odrzucili i żeśmy oddani próżniactwu. Nie robiąc nic, łacno źle robić. Czepia się człowieka z nudów fantazja różna... a długo się bawiąc zabawa na neronowskie wybryki wychodzi... Ale Bóg łaskaw i narodowi zginąć nie da.
Westchnął stary.
— Wojnaby nas tylko zbawić mogła, — dodał, — obudzając męztwo, ofiarność, wzbudzając współzawodnictwo; zgnuśnie-