Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/342

Ta strona została skorygowana.

widząc, że się wstrzymuje, — ja tak mało wiem o ojcu...
— Tak, tak! znałem go dobrze za życia, — dodał szlachcic, — człowiek był osobliwie dla ludu dobry, ojciec dla włościan, występu nie lubił, wspaniałością się daremną brzydził, ale jak przyszedł głód na włości, to kupił zboża, żeby karmić wieśniaków i zrujnował się do szeląga. I toście choć słyszeć musieli, albo pamiętacie może, iż gdy zmarł, a kazał się w prostéj trumnie pogrzebać z tarcic zbitéj i wołami wieźć na cmentarz, to się kilkanaście tysięcy ludu wysypało na jego pogrzeb, a z familji i szlachty żywéj duszy nie było.
— Tak, o tém słyszałem od matki, — rzekł Konstanty pocichu.
— A co do mnie, — dodał gość, — to bardzo prosta historja, jestem Seweryn Orzeszko, podkomorzyc piński, zabity przez moskali...
— Jakto zabity? — spytał książe.
— Na śmierć! na śmierć! — westchnął Orzeszko. — Napadli na mój dwór w no-