stworzył gust dosyć nieosobliwy autora. Położenie wzgórzyste dozwoliło podzielić przestrzeń niezbyt rozległą na tarasy zasadzone winną latoroślą. Ale ta część ogrodu wyglądała jeszcze jako wszystkie winnice, reszta wpół angielska, pół francuzka, przedewszystkiém była wielce osobliwą. Nie szczędzono ani marmuru, ani kamienia, ani cegły, ani nawet porcelany do przyozdobienia i poopasywania kwater bukszpanem i misternie pozasadzanych kwiatów. Miejscami ogród wyglądał na chiński...
Maleńkie drzewka, mikroskopowe chatki, a obok niewiele wznioślejsze wieże, obeliski, świątyńki, ołtarzyki, fontanny ledwie były trochą drzew poprzedzielane... tego wszystkiego było do zbytku, nadto i dosyć niesmacznie nabito. Wschody i galerje marmurowe wiodły z tarasów ku dołowi na maleńkie jeziorko, osłonione znowu chałupkami dla łabędzi, po którém oprócz nich żeglowało kilka statków. Jedyna marynarka ówczesnéj rzeczypospolitéj, nie licząc téj, którą książę panie kochanku
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/347
Ta strona została skorygowana.