— Mój?
— Tak, tyś go pierwsza na świat wyprowadziła, a więc twój książe mnie obchodzi? powtóre, moja najdroższa, ja wcale nie myślę mieniać spokoju mojego sumienia na namiętność, na zabawkę niezdrową i nie... sumienną. Czy kocham kasztelana czy nie, wiary mu dotrzymam.
— Heroizm! ja zawsze mówiłam, że ty stworzoną jesteś na heroinę, — odparła Gietta. — Kasztelan jest doskonały na tatka, ale na męża!! nie rozumiem... na ukochanego? jeszcze mniéj. I dla niego, któryby o tém ani wiedział, bo poczciwe człeczysko do zaślepienia cię adoruje... marnować życie...
— Nie dla niego, tylko dla siebie, — zawołała Nina, — nie chcę się sprzeniewierzać — sobie!
— Dziwne pojęcia! — ruszyła ramionami Gietta, — a gdyby serce, które jest panem — przemówiło...
— Zmusiłabym je do milczenia...
— Ja, przepraszam cię, całkiem to pojmuję inaczéj, — mówiła Gietta. — Patrz
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/360
Ta strona została skorygowana.